Boks zostanie najbardziej "medalodajną" dyscypliną w Polsce? Ostatnie sukcesy pięściarzy w Pucharze Świata rozbudziła apetyty na kolejne zwycięstwa. Trener kadry kobiet w boksie olimpijskim Tomasz Dylak zapowiedział, że wierzy w potrojenie dorobku medalowego z Paryża podczas igrzysk w Los Angeles.
Polski boks olimpijski po latach kryzysu zaczyna rosnąć w siłę. Dowodem tego był srebrny medal Julii Szeremety, przywieziony z ubiegłorocznych igrzysk w Paryżu. Biało-czerwoni udowodnili znakomitą formę podczas niedawnych zawodów Pucharu Świata. Z Brazylii przywieźli aż 11 medali, w tym dwa z najcenniejszego kruszcu.
W kolejne sukcesy wierzy Tomasz Dylak, trener kadry kobiet. Szkoleniowiec w magazynie Ring TVP Sport zdradził, jaki jest jego cel na igrzyska olimpijskie Los Angeles, które odbędą się za trzy lata.– Wydaje mi się, że jesteśmy w stanie przywieźć trzy medale z igrzysk. Czas pokaże, czy uda się to zrealizować, ale głęboko w to wierzę. Każdego dnia na zgrupowaniu myślę o tych medalach – podkreślił Dylak.
Ambicje i plany Dylaka sięgają jeszcze dalej – także igrzysk w Brisbane w 2032 roku. Jego zdaniem boks może stać się najbardziej "medalodajną" dyscypliną w Polsce. – Chcę, żeby boks był numerem 1 w Polsce, jeżeli chodzi o igrzyska. Myślę, że jest na to szansa i z roku na rok coraz więcej ludzi będzie w to wierzyć. W Brisbane może już będziemy potęgą. Myślimy długofalowo już od wielu lat, dlatego teraz mówimy też o Australii. Kiedyś w boksie tego nie było. Liczyło się tylko tu i teraz, ponieważ dla trenera najważniejszy był wynik – przyznał.
– Na początku plan był taki, żeby udało nam się zahaczyć o medal, żeby ministerstwo sportu w nas uwierzyło i dało większe finanse, a także żeby zdobyć większą popularność. To się zadziało, ale musimy dorzucić coś, żeby pokazać, że idziemy w dobrym kierunku. Mamy bardzo młodą kadrę dziewczyn, a są też kolejne, które jeżdżą z nami na zgrupowania pomimo tego, że mają po 15-16 lat – dodał Dylak.
W kontekście szans medalowych w Brisbane Szeremeta wymieniła nazwisko Kingi Krówki. 18-latka w Brazylii wywalczyła srebro, po drodze pokonując m.in. brązową medalistkę z Paryża Chen Nien-Chin.
– Znamy się z "Kinią" bardzo długo. Czy w Gostyniu, czy na kadrze trenujemy ze sobą najczęściej. Ona mi bardzo pomaga, ponieważ jest bardzo niewygodną zawodniczką, "mańkutką", która siedzi na tylnej nodze. To sprawia mi bardzo dużo problemów – podkreśla Szeremeta. – Gdy schodzę z ringu po naszych sparingach, bardziej boli mnie mózg niż cokolwiek innego. Cały czas są z nią szachy – dodała Barbara Marcinkowska, zwyciężczyni ostatniego PŚ.